środa, 8 lipca 2015

Rozdział 4 - Domek Apolla i wyprawa

Kiedy już wstałam a raczej obudziłam się po bliskim spotkaniu z drzwiami nie byłam w tym samym pokoju w którym uderzyłam się w głowę tylko w jakimś domku, miał ściany pomalowane na złoty kolor. Niedaleko stała szafa z cisowego drewna. Nad łóżkiem na którym leżałam wisiała gablota, gablota na broń. Nikogo tu nie było, chyba nikogo tu nie było, jeszcze kręciło mi się w głowie i resztkami siły woli powstrzymywałam odruchy wymiotne. - HALO - powiedziałam - czy jest tu ktoś? Ktokolwiek? - Nikogo nie ma prócz mnie - głos dochodził z rogu pokoju. Spojrzałam tam i zobaczyłam Apolla. - Gdzie ja jestem? - Tak jesteś w moim domku numer 7 - Wiem że w domku, ale poza tym to gdzie? - spytałam zirytowana - Specjalnie uderzyłem cię tymi drzwiami, żebym mógł cię tu zabrać. - Czyli to wszystko uknułeś? Następnym razem ja cię walnę drzwiami. Okej? Myślałam że mogę ci ufać, jak mogłeś? - Ale ja nie.. - Dobra nie kończ bo nie chce mi się słuchać. - Możesz na mnie polegać w każdej sytuacji - powiedział chłopak - A w ogóle kim ty jesteś dla mnie - zapytałam bo pojawia się nagle i nie wiem za kogo się podaje... Matko jeszcze brakowałoby tego że ten gościu mnie uprowadził... - Według bogów jestem dla ciebie Patronem - odpowiedział - Patronem, acha, a co ten patron robi? - trochę mnie to zaciekawiło, patron? Co to takiego a raczej kto? - Nie robi, patron przekazuje herosowi cząstkę siebie i swoich mocy, ty - powiedział wskazując na mnie palcem - otrzymałaś ode mnie talenty muzyczne. Pierwszy polega na tym że twój głos dostosowuje się do piosenki a drugi na tym że znasz słowa wszystkich piosenek na świecie, nawet jak jeszcze ich nie słyszałaś umiesz jez zaśpiewać. - Serio? Ja nie umiem śpiewać, fałszuję - Tak i nie, bo nigdy nie fałszowałaś - A mogę się przejść - Tak, ale ze mną - A mogę sama - No niech ci będzie, ale wracaj za 15 minut Wyszłam poszłam prosto przed siebie zastanawiając się nad moimi osobistymi przeżyciami. Miałam wiele pytań do Apolla, ale uznałam, że nie chcę wszystkiego na raz wiedzieć. Trochę za wcześnie było na zadawanie pytań. Nawet nie zorientowałam się gdy wkroczyłam do lasu. Szłam po prostu przed siebie nie zważając na nic. W pewnej chwili podszedł do mnie wilk, piękny, biały wilk. Nie bałam się go ani trochę, i przez to maje myśli znów się wypełniły. Tym razem jednak pytaniami... Jak to możliwe że nie odezwała się moja alergia na sierść? No bo przecież ja mam na sierść i kurz alergię. Podeszłam bliżej , wyciągnęłam rękę i ku mojemu zdumieniu zwierzę które powinno być dzikie i nieufne wobec ludzi po prostu dało się pogłaskać. Czuła się tak jakbym znała tego wilka całe życie...
---------------------------------------------------------------------------------
Z tym rozdziałem pomogła mi koleżanka
3 komentarze rozdział

1 komentarz: